wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział II

** oczkami Claire
Po przebudzeniu znów ogarnął mnie smutek. Przypominane przez mnie wspomnienia z przed roku, są tak bolesne, że ledwie powstrzymywałam łzy. Ból nie minie, mogę go jedynie złagodzić i z radością wspominać rodziców. Załatać dziurę w sercu, pozwalając komuś by to zrobił. Pozwolić się pokochać. I nie odpychać tej miłości. Samotność znów dała o sobie znać. Nie! pomyślałam już nie jestem sama. Jest Shane. Tylko problem polega na tym, że musimy się lepiej poznać. I mam nadzieje, iż to się uda. Że, może kiedyś zostaniemy przyjaciółmi. Otrząsając się ze wspomnień i smutku, poczułam zapach jajecznicy i czegoś jeszcze, tylko nie wiem czego. Czyżby Shane buszował w kuchni? spytałam się w myślach. Nie zastanawiałam się długo. Wzięłam ubranie i poszłam się ogarnąć, bo na pewno nie pokażę się w piżamie. Która, nawiasem mówiąc była ze zwykłego, za dużego T-shirtu i majtek. Biorąc szybki prysznic, myślałam co zrobić na obiad. Chyba że, współlokator i tym mnie zaskoczy. Na schodach rozpoznałam zapach tej drugiej potrawy. Naleśniki. Różniły się formą, o tych które znam.
- Dzień dobry - powiedziałam do Shane'a w kuchni - Co tak wcześnie na nogach? Myślałam że, trochę pośpisz, a tu widzę i czuję coś dobrego co pichcisz.
- A witam, witam. Pomyślałem że, się odwdzięczę za przyjęcie mnie pod swój dach i zrobiłem śniadanie.A, o obiad nie musisz się martwić, bo wszystko obmyśliłem i wiem co zrobię.
Przez chwilę tylko stałam i patrzyłam na niego. Od śmierci rodziców, nikt nie troszczył się o mnie. To było.... Miłe. Bardzo miłe. Jeszcze ten obiad. Zaskoczył mnie. A może coś kombinuje? Przestań! zbeształam się w myślach Chce być tylko miły i odwdzięczyć się że może tu mieszkać. Chyba trochę go zaniepokoiłam tym milczeniem, bo spytał:
- Coś się stało? Zrobiłem coś nie tak?
Był wyraźnie zdenerwowany.
- Nie. Tylko to.... mnie trochę zaskoczyło. Pozytywnie oczywiście. Od śmierci rodziców nikt nie robił mi śniadania.
- To dobrze. Ykhm. Znaczy że cię zaskoczyło, a nie że nikt ci nie robił śniadania.

**oczkami Shane'a
Kiedy powiedziała że ją to pozytywnie zaskoczyło, miałem ochotę powiedzieć: "Skoro tak to będę ci robił śniadanie codziennie. A nawet zaniosę ci do łóżka." Nie powiedziałem tego. Uznałaby, że chce ją przelecieć. Okay. Tak, podniecała mnie. I to bardzo. Nie wiem czemu. Powinienem raczej szukać dziewczyn w swoim wieku, a nie brać się za młodszą studentkę.

** oczkami Claire
Zostawiłam Shane'owi klucze i powiedziałam o której wracam. Powiedział:
-Okay. Chce dziś znaleźć jakąś robotę, żeby ci na głowie nie siedzieć. Jakby coś, to jestem pod telefonem.
- Po tym śniadaniu powiem ci że jako kucharz byłbyś idealny.
-To nie był mój popisowy numer. Zasmakujesz dziś na obiedzie co potrafię ugotować. Z tym kucharzem to nie taki zły pomysł.
- Dobra lecę, za 20 min mam zajęcia. Miłego dnia i udanego połowu pracy.
- Tobie też miłego.
Wyszłam z domy myśląc co takiego Shane zrobi na obiad. Ma być coś, co on umie bardzo dobrze. Tylko pytanie: co mu dobrze wychodzi? A dobra tam. Nie otruje mnie. Do 16.00 kawał czasu.

**oczkami Shane'a
Idąc ulicami Morganville, czułem się dziwnie. Mijałem mnóstwo znajomych miejsc. Wspominałem te momenty z Michael'em , kiedy robiliśmy se jaja z Morell. Te wagary. Moment, kiedy Eve zaczęła się robić na Gotha. Mijałem ludzi. którzy znali mnie i moją rodzinę. Paru, tym którym lubiłem, kiwałem głową na powitanie. Ich zaskoczone miny mówiły same za siebie. Myśleli, ba, mieli nadzieję że Collins nie wróci. Tu ich mam. Wróciłem. i nie robię kłopotów, nie mam (na razie) problemow z prawem. Ale jak ktoś mnie wnerwi to straci parę zębów. Śliwę pod okiem zarobi. Być może nos mu złamię.
Na pierwszy ogień wybrałem Bar&Grill. Tam zawsze kogoś potrzebują. A to kelnerki, pomywacza, albo jakiegoś do krojenia mięcha. A że nożem posługiwać się umiem, to będę się nadawał. Fajne w tym jest to że, poza wypłatą, po swojej zmianie to co z ciepłego zostało bierzesz do domu. Nic się nie marnuje. Nic nie idzie do kosza. No, chyba że kości. A płaca nie jest zła. 8 dolców za godzinę, a zmiany po 8 godzin. Bar jest 24/24.
Wchodząc do środka czuć grillowane mięso.
- Cześć Ed. Znajdzie się jakaś robota?
- Collins? - był zdziwiony - Praca się znajdzie, o ile będziesz grzeczny. Zasady w kuchni znasz. Jeden wyskok z policją i wylatujesz.
- Wiem, wiem. A ta robota to na jakim stanowisku?
- Siekacza. Rozumiesz: dostajesz mięso i wiadomość jak to kroisz i podajesz dalej, zaznaczając swój punkt że zrobione.
- Pasuje. Skoro mogę trzymać tasak i wyżyć się na padlinie to biorę.
- Zaczynasz jutro. Bądź przed ósmą.
- Dobra.
No więc, jestem oficjalnie pracującym Siekaczem mięsa w Bar&Grill. Super.
Idąc do drzwi patrzyłem po stolikach, czy może ktoś znajomy siedzi. Zauważyłem 16-17 letnią blondynkę, patrzącą na mnie. Jej twarz przypominała mi Alyssę. Zatrzymałem się. Była tak podobna do Lyss, że prawie uwierzyłem że to moja siostra. Tylko to nie może być ona, bo moja siostra nie żyje. W oczach dziewczyny zobaczyłem strach. Wstała i szybkim krokiem poszła w stronę toalet.Wystraszyła się mnie czy jak? Chciałem za nią iść, ale stwierdziłem że jeszcze mnie zwyzywa od zboczeńców, a tego nie chce.

**oczkami Claire
Czemu czas tak wolno płynie jak na coś czekamy? Co chwila zerkam na zegarek, zastanawiając się nad obiadem-niespodzianką. To co profesor mówił mam w małym palcu, więc mogłam myślami odpłynąć.
Dopiero po 14, a kończę o 16. Olałabym resztę zajęć, gdyby nie to że muszę je zaliczyć. Historia świata nie jest tak ważnym fakultetem więc mogę nie mieć piątki z tego, ale z zajęć laboratoryjnych to już na 100% muszę. W końcu to jeden z głównych fakultetów na moim wydziale.

**oczkami Shane'a
Będąc w domu i robiąc moją specjalność, słuchałem radia. Leciało Florance and The Machine - Never Let Me Go. Nie ma szału, ale zawsze coś. Lepsze to, niż siedzenie w ciszy. Zerknąłem na zegar wiszący na ścianie obok tylnego wejścia. 15.40. Dolałem sosu do naczynia w piekarniku, zmniejszyłem temperaturę i sprawdziłem co z makaronem. Jeszcze musi się podgotować. W międzyczasie przygotowałem talerze i ogólnie nakryłem stół. Mam nadzieje że, będzie smakować Claire. Przepis na to danie, czyli: pieczone żeberka w sosie miodowym z makaronem muszelki, mam od mamy, kiedy jeszcze żyła. A no i kiedy dom nie był zgliszczem spalonych ruin. Spojrzenie na zegarek. 16.00 Odcedziłem gotowy makaron i rozdzieliłem na talerze. To samo zrobiłem z żeberkami. Muszelki dodatkowo polałem sosem z żeberek. Wyjmowałem z lodówki lemoniadę, kiedy usłyszałem:
- Jestem! - wołała Claire.
- Chodź do kuchni! - zawołałem ją.
- Tak pysznie pachnie ta twoja specjalność?
- Tak. Siadaj i próbuj.
Patrzyłem jak sięga po widelec, nóż i próbuje żeberek. Sam zrobiłem to samo. Widziałem jak zamyka oczy i wzdycha.
- Smakuje? - pytam ciekawy.
- To jest rewelacyjne. Mięso prawie rozpływa się w ustach, ten sos dodaje trochę słodyczy, a połączenie całości z lekko kwaskową lemoniadą daje fenomenalny efekt.
- Dzięki. Miałem nadzieję, że ci będzie smakować.
- A co z twoją pracą? Znalazłeś coś?
- Znalazłem. Jestem oficjalnie Siekaczem mięsa w Bar&Grill.
- Super. Gratuluję.

----30 min później----
Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś film akcji na DVD. Claire coraz bliżej się przysuwała, a ja.... cóż nie pozostawałem jej dłużny.  W końcu byliśmy tak blisko siebie, że najzwyczajniej objąłem ją. Nie wyrwała się. Nawet lepiej. Wtuliła się w mnie i zwróciła twarz w moją stronę. Nie wytrzymałem. Pocałowałem ją. Oddała pocałunek. Z ochotą, jakby na to czekała, bym powiedział. Była niesamowita. Taka delikatna i odważna zarazem. Film przestał nas interesować. Wieczór był.... nie do opisania. Zależy mi na niej. O moich przywidzeniach z Alyssą powiem Claire jutro. Na razie... Na razie jest zajęta czymś innym. Mną.
______________________________________________
Nie jestem tak do końca zadowolona z tego rozdziału. Ale może wam się spodoba. Liczę na was kochani ludkowie. I przepraszam za długą nieobecność oraz że nie dałam playlisty przy której to pisałam. Mam nadzieję że mi wybaczycie.