poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział IV

*oczkami Shane'a*
Budzę się rano i czuję ciepło na plecach. I coś ściskającego na boku i brzuchu. Z tym ciepłem to najpierw pomyślałem że słońce, ale ten ścisk mi nie pasował. Słońce przecież nie ściska w pasie. Aaaa.... Już pamiętam. Od kilku dni Claire ma koszmary w nocy, więc przychodzi do mnie, opowiada sen i zasypia. Nie przeszadza mi to. Alyssie chyba też nie, bo nic nie mówi. Chyba że nie wie. Tym lepiej. Im mniej się orientuje co jest między mną a Claire tym lepiej. Nie wyobraża sobie nie wiadomo czego. Nie to co Michael i Eve. Uważają, że skoro mieszkamy razem to sypiamy ze sobą. No i to jest prawda. Tylko że nie w ten sposób o jakim oni myślą.
-Shane?! - słyszę głos.
Więc nie jest ze mną najlepiej skoro słyszę głosy, a w pobliżu nie ma nikogo. Wogóle jakoś ciemno wszędzie. Nie widzę nawet swojej ręki, a macham nią przed twarzą.
-Co ty robisz? - pyta głos.
To jakaś paranoja!
Nie dość że słyszę głosy, to jeszcze oślepłem!
- Otwórz oczy, pacanie! - każe głos.
Aaaaa.... No tak. miałem zamknięte oczy, a ten głos to Lyss.
Co ona robi w moim pokoju? pomyślałem spanikowany. Otworzyłem oczy i widzę swoją siostrę.
- Co chcesz? - pytam.
- Szukam Claire. Wiesz gdzie jest?
Czyli nie wie że brunetka śpi wtulona w moje plecy.
Tylko żeby się teraz nie zdradziła.
- A nie ma dzisiaj zajęć?
- Dziś sobota i nawet do pracy nie idzie.
- To nie wiem. Która jest?
- 10:00
- A może poszła po śniadanie?
- Może. Dobra, jak przyjdzie to powiedz jej że chce z nią pogadać.
- Okey. I wypad z mojego pokoju kreaturo!
- Ide, już. Ide. Deklu.
Czyli poranek jak każdy inny. Lyss wyszła, a ja poczułem że Claire się trzęsie. Spanikowany odwróciłem się. Moja panika była nie potrzebna, bo ona się śmieje.
- Co cię tak śmieszy?
- Twoja ściema - odparła ze śmiechem.
-Ach tak? Taki śmieszny jestem? - uśmiechnąłem się groźnie.
-Tak
Zacząłem ją łaskotać. Normalnie płakała ze śmiechu. Jej śmiech zaalarmował Lyss, bo wpadła (znowu!!) do pokoju. Stanęła ja słup w drzwiach z głupią miną, nie rozumiejac co się dzieje. Zaraz się jednak ocknęła.
- A więc to taki sklep miałeś na myśli. - powiedziała.
Momentalnie przestałem łaskotać brunetkę. Gdy spojrzałem na siostre zobaczyłem, że sie uśmiecha. Ale spojrzenie mówiło "jeszcze pogadamy". Super.
- Dobra wypad! Wpadłaś, zobaczyłaś więc do widzenia
Jej ripostą byłe wytawienie języka. Odpuściłem.
Przytuliłem się do Claire, która nadla szybko oddychała po naszych wygłupach.
- Nigdy wiecej mnie nie łaskocz - oznajmiła.
- Dobra - pocałowałem ją.
_ _ _ Na śniadaniu (lunchu) _ _ _
*oczkami Claire*
Takie pobudki w wykonaniu Shane'a mogłabym mieć zawsze. On uśmiechaa sie, śmieje tylko do wybranych osób. To miło jest wiedziec że jest się w tej nielicznej grupie. Od momentu wprowadzki rodzeństwa  nie miałam zdołowanych dni. Tylko te koszmary. Ostatnio przeszło mi przez myśl żeby wprowadzić się do pokoju Shane'a. Nie mówiłam mu jeszcze o - jakże szalonym - pomyśle. Wystarczy mi widok spojrzenia Alyssy, kiedy nas zobaczyła.
Współczuje Shane'owi. Czekają go dziś same poważne rozmowy.
-Claire?
Podniosłam głowę.
-Co?
-Co ci? - pyta Shane.
-Zamysliłam się
-Coś poważnego?
-Nie - uśmiechnęłam się
Odwzajemnił uśmiech.
-To dobrze
- Weźcie nie obrzydzajcie. Patrzycie na siebie tak słodko, że rzygać sie chce. Zaraz zwrócę to co zjadłam - wtrąciła Lyss.
Ciekawe. Naprawdę tak na siebie patrzymy? Hmmm fajnie. Tylko lepiej sam na sam.
- Macie jakieś plany na dziś wieczór? - Shane
- Idę na nocke do koleżanki - Lyss
Brunet zrobił zdezorientowaną minę - Czemu nie uprzedziłaś?
- Bo nie. Nie jesteś moim ojcem żebym że wszystkiego ci sie spowiadała.
- Ojcem może nie, ale bratem tak. Starszym bratem. - ostatnie słowa dobitnie podkreślił.
- Przepraszam. Nie bulwersuj sie tak.
- A ty Claire? - spytał mnie.
- Brak planów - uśmiechnęłam się - A co? Masz jakieś plany związane z moja osobą?
- I to dużo. Ale wszystkie nie teraz i nie tu. - odpowiedział uśmiechem.
- Oesuu a ci znowu zaczynają. - wtrąciła Lyss - Mam na was rzygnąć żebyście przestali?
W tym samym czasie zapiszczał mój telefon, sygnalizując nadchodzącą wiadomość. Eve. "Wpadnij jak najszybciej. Najlepiej teraz."
- Ja lecę. Eve wzywa.
Dałam buziaka Shane'owi, kiewnęłam Lyss i wyszłam.
*oczkami Shane'a*
Wiedząc o co chodzi mojej siostrze od razu powiedziałem:
- Uprzedzając twoje pytania. Tak, jesteśmy razem. Nie, nie przespliśmy sie. Nie tak jak myślisz że to robimy.
- Ile jesteście razem?
- Jakieś 3 tygodnie.
- Czyli prawie od początku.
Pokiwalem głową
- Dobra, okay. Cieszę się że masz dziewczynę. Tylko jedno ale. Czemu dowiaduje sie ostatnia?
- Myślałem że wiesz.
- Tak samo jak wiedziałam że śpicie razem - była zbulwersowana.
- Od kilku dni Claire ma koszmary, więc śpimy razem.
- To moze.... żeby wogóle nie miała koszmarów.... śpijcie razem? Znaczy, niech sie wprowadzi do twojego pokoju.
- Nie masz nic przeciwko temu?
- Nie będę miała, jak nie będę słyszała jęków - zaśmiała się.
Też se wymyśliła pomyślałem.
- Jak już to śmiechy i blagania o litość - zawtórowałem śmiechem. - I mam nadzieję że przeprosisz Claire gdy wróci? Za swoje zachowanie?
- Tak. Przeprosze. Wiem że zrobiłam jej przykrość swoim zachowaniem.
- I tak trzymaj młoda - poparłem ją.
- Jestem w wieku twojej dziewczyny -zripostowała. I zatkała mnie.
*oczkami Claire*
- Ale co ty mówisz? - spytała Eve - Naprawdę chcesz go o to poprosić?
- Tak, ale najpierw pogadam z Lyss czy nie będzie jej to przeszkadzało.
- Nie powinno. Ale to do niej nie podobne żeby była niemiła do dziewczyny swojego brata. Chyba że była to Melinda albo Nat. Wtedy to im nieźle cisnęła. No i miała rację. Ale mniejsza z tym: naprawdę tego chcesz?
- Chce. Ale noo... - głośne huknięcie z piętra nie pozwoliło mi dokończyć.
Eve od razu poleciała sprawdzić co się dzieję. Pobiegłam za nią.  Na górze zobaczyłam przyjaciółkę stojącą przy jednym z pokojów. Zaglądała do środka.
- Eve? Co się dzieję?
Gotka drgnęła, jakby dopiero teraz przypomniała sobie o mojej obecności. Szybko cofnęła się i odwróciła.
- Eee.... Ekhm... No jakby tak... To tylko Michael. - udało jej się w końcu wyjąkać.
- To co on robi? Meble przestawia? - spytałam zdziwiona.
- Przebiera się. - szybko stwierdziła.
Uniosłam brew w niemym zdziwieniu.
- Nie chcesz wiedzieć - powiedziała - Mike!!
Ten nic nie powiedział tylko wyszedł z pokoju.
- Co tam? Cześć Claire - uśmiechnął się.
- Hej. Co to za hałas był?
- Nie chcesz wiedzieć - nieświadomie powtórzył słowa swojej dziewczyny - chodźmy na dół.
Tylko wypowiedział ostatnie słowa, mój telefon zaczął dzwonić.
Shane.
- Słucham cię
- Długo jeszcze będziesz u Glass'ów? - spytał.
- Nie. Zaraz wracam. A co?
- Nic. Lyss będzie niedługo wychodzić, a chce jeszcze z tobą pogadać.
- Aa okay. To zaraz będę.
- No widzimy się.
Po zakończeniu rozmowy, spojrzałam na przyjaciół i powiedziałam:
- Zbieram się. Tęsknią już za mną. - uśmiechnęłam się.
- Pozdrów ich.
*oczkami Alyssy*
Miło znów mieć dach nad głową. I starszego wnerwiającego brata. Czas bez rodziny po pożarze, był koszmarem. Teraz? Teraz jest inaczej. Znów mogę się droczyć z tym pawianem. Z damskim problemem mogę iść do Claire. Z powrotem mam rodzinę. A to że Claire zaliczam do rodziny, to już inna sprawa. Mój brat nigdy nie był z dziewczyną dłużej niż tydzień. A oni są prawie miesiąc. Czyli równie dobrze mogę brunetkę nazywać bratową.
- Lyss! - oo ktoś mnie woła.
No to idę pomyślałam.
Zeszłam do salonu, gdzie zauważyłam że Claire wróciła.
- Claire? Przepraszam za rano. Trochę mnie zdezorientowało to że dowiaduje sie ostatnia o was. Przepraszam.
- Nie ma sprawy. Też pewnie bym tak zareagowała. To o czym chciałaś ze mną pogadać?
-Shane wie o co chodzi wiec... Wiem że śpicie ze sobą od jakiegoś czasu z powodu twoich koszmarów.... I tak pomyślałam...... Wprowadź się do niego. Jeśli jego obecność ci pomaga.
Przez chwilę stała i patrzyła na mnie zdziwiona. Widać było że chce coś powiedzieć, ale nie wie jak to ubrać w słowa. W końcu przełamała się.
- Heh właściwie to mnie uprzedziłaś. Sama chciałam z tobą pogadać o tym. No wiesz, czy nie masz nic przeciwko temu. - zwróciła się do mojego brata - Shane? A ty? Co o tym myślisz?
Uśmiechnął się - Ja? Nie mam nic przeciwko. Naprawdę. Nawet mi miło że jestem takim twoim sennym bodyguard'em.
Zaśmieliśmy się wszyscy. Ten to jak coś powie to... Ah boki zrywać.