*oczkami Shane'a*
Budzę się rano i czuję ciepło na plecach. I coś ściskającego na boku i brzuchu. Z tym ciepłem to najpierw pomyślałem że słońce, ale ten ścisk mi nie pasował. Słońce przecież nie ściska w pasie. Aaaa.... Już pamiętam. Od kilku dni Claire ma koszmary w nocy, więc przychodzi do mnie, opowiada sen i zasypia. Nie przeszadza mi to. Alyssie chyba też nie, bo nic nie mówi. Chyba że nie wie. Tym lepiej. Im mniej się orientuje co jest między mną a Claire tym lepiej. Nie wyobraża sobie nie wiadomo czego. Nie to co Michael i Eve. Uważają, że skoro mieszkamy razem to sypiamy ze sobą. No i to jest prawda. Tylko że nie w ten sposób o jakim oni myślą.
-Shane?! - słyszę głos.
Więc nie jest ze mną najlepiej skoro słyszę głosy, a w pobliżu nie ma nikogo. Wogóle jakoś ciemno wszędzie. Nie widzę nawet swojej ręki, a macham nią przed twarzą.
-Co ty robisz? - pyta głos.
To jakaś paranoja!
Nie dość że słyszę głosy, to jeszcze oślepłem!
- Otwórz oczy, pacanie! - każe głos.
Aaaaa.... No tak. miałem zamknięte oczy, a ten głos to Lyss.
Co ona robi w moim pokoju? pomyślałem spanikowany. Otworzyłem oczy i widzę swoją siostrę.
- Co chcesz? - pytam.
- Szukam Claire. Wiesz gdzie jest?
Czyli nie wie że brunetka śpi wtulona w moje plecy.
Tylko żeby się teraz nie zdradziła.
- A nie ma dzisiaj zajęć?
- Dziś sobota i nawet do pracy nie idzie.
- To nie wiem. Która jest?
- 10:00
- A może poszła po śniadanie?
- Może. Dobra, jak przyjdzie to powiedz jej że chce z nią pogadać.
- Okey. I wypad z mojego pokoju kreaturo!
- Ide, już. Ide. Deklu.
Czyli poranek jak każdy inny. Lyss wyszła, a ja poczułem że Claire się trzęsie. Spanikowany odwróciłem się. Moja panika była nie potrzebna, bo ona się śmieje.
- Co cię tak śmieszy?
- Twoja ściema - odparła ze śmiechem.
-Ach tak? Taki śmieszny jestem? - uśmiechnąłem się groźnie.
-Tak
Zacząłem ją łaskotać. Normalnie płakała ze śmiechu. Jej śmiech zaalarmował Lyss, bo wpadła (znowu!!) do pokoju. Stanęła ja słup w drzwiach z głupią miną, nie rozumiejac co się dzieje. Zaraz się jednak ocknęła.
- A więc to taki sklep miałeś na myśli. - powiedziała.
Momentalnie przestałem łaskotać brunetkę. Gdy spojrzałem na siostre zobaczyłem, że sie uśmiecha. Ale spojrzenie mówiło "jeszcze pogadamy". Super.
- Dobra wypad! Wpadłaś, zobaczyłaś więc do widzenia
Jej ripostą byłe wytawienie języka. Odpuściłem.
Przytuliłem się do Claire, która nadla szybko oddychała po naszych wygłupach.
- Nigdy wiecej mnie nie łaskocz - oznajmiła.
- Dobra - pocałowałem ją.
_ _ _ Na śniadaniu (lunchu) _ _ _
*oczkami Claire*
Takie pobudki w wykonaniu Shane'a mogłabym mieć zawsze. On uśmiechaa sie, śmieje tylko do wybranych osób. To miło jest wiedziec że jest się w tej nielicznej grupie. Od momentu wprowadzki rodzeństwa nie miałam zdołowanych dni. Tylko te koszmary. Ostatnio przeszło mi przez myśl żeby wprowadzić się do pokoju Shane'a. Nie mówiłam mu jeszcze o - jakże szalonym - pomyśle. Wystarczy mi widok spojrzenia Alyssy, kiedy nas zobaczyła.
Współczuje Shane'owi. Czekają go dziś same poważne rozmowy.
-Claire?
Podniosłam głowę.
-Co?
-Co ci? - pyta Shane.
-Zamysliłam się
-Coś poważnego?
-Nie - uśmiechnęłam się
Odwzajemnił uśmiech.
-To dobrze
- Weźcie nie obrzydzajcie. Patrzycie na siebie tak słodko, że rzygać sie chce. Zaraz zwrócę to co zjadłam - wtrąciła Lyss.
Ciekawe. Naprawdę tak na siebie patrzymy? Hmmm fajnie. Tylko lepiej sam na sam.
- Macie jakieś plany na dziś wieczór? - Shane
- Idę na nocke do koleżanki - Lyss
Brunet zrobił zdezorientowaną minę - Czemu nie uprzedziłaś?
- Bo nie. Nie jesteś moim ojcem żebym że wszystkiego ci sie spowiadała.
- Ojcem może nie, ale bratem tak. Starszym bratem. - ostatnie słowa dobitnie podkreślił.
- Przepraszam. Nie bulwersuj sie tak.
- A ty Claire? - spytał mnie.
- Brak planów - uśmiechnęłam się - A co? Masz jakieś plany związane z moja osobą?
- I to dużo. Ale wszystkie nie teraz i nie tu. - odpowiedział uśmiechem.
- Oesuu a ci znowu zaczynają. - wtrąciła Lyss - Mam na was rzygnąć żebyście przestali?
W tym samym czasie zapiszczał mój telefon, sygnalizując nadchodzącą wiadomość. Eve. "Wpadnij jak najszybciej. Najlepiej teraz."
- Ja lecę. Eve wzywa.
Dałam buziaka Shane'owi, kiewnęłam Lyss i wyszłam.
*oczkami Shane'a*
Wiedząc o co chodzi mojej siostrze od razu powiedziałem:
- Uprzedzając twoje pytania. Tak, jesteśmy razem. Nie, nie przespliśmy sie. Nie tak jak myślisz że to robimy.
- Ile jesteście razem?
- Jakieś 3 tygodnie.
- Czyli prawie od początku.
Pokiwalem głową
- Dobra, okay. Cieszę się że masz dziewczynę. Tylko jedno ale. Czemu dowiaduje sie ostatnia?
- Myślałem że wiesz.
- Tak samo jak wiedziałam że śpicie razem - była zbulwersowana.
- Od kilku dni Claire ma koszmary, więc śpimy razem.
- To moze.... żeby wogóle nie miała koszmarów.... śpijcie razem? Znaczy, niech sie wprowadzi do twojego pokoju.
- Nie masz nic przeciwko temu?
- Nie będę miała, jak nie będę słyszała jęków - zaśmiała się.
Też se wymyśliła pomyślałem.
- Jak już to śmiechy i blagania o litość - zawtórowałem śmiechem. - I mam nadzieję że przeprosisz Claire gdy wróci? Za swoje zachowanie?
- Tak. Przeprosze. Wiem że zrobiłam jej przykrość swoim zachowaniem.
- I tak trzymaj młoda - poparłem ją.
- Jestem w wieku twojej dziewczyny -zripostowała. I zatkała mnie.
*oczkami Claire*
- Ale co ty mówisz? - spytała Eve - Naprawdę chcesz go o to poprosić?
- Tak, ale najpierw pogadam z Lyss czy nie będzie jej to przeszkadzało.
- Nie powinno. Ale to do niej nie podobne żeby była niemiła do dziewczyny swojego brata. Chyba że była to Melinda albo Nat. Wtedy to im nieźle cisnęła. No i miała rację. Ale mniejsza z tym: naprawdę tego chcesz?
- Chce. Ale noo... - głośne huknięcie z piętra nie pozwoliło mi dokończyć.
Eve od razu poleciała sprawdzić co się dzieję. Pobiegłam za nią. Na górze zobaczyłam przyjaciółkę stojącą przy jednym z pokojów. Zaglądała do środka.
- Eve? Co się dzieję?
Gotka drgnęła, jakby dopiero teraz przypomniała sobie o mojej obecności. Szybko cofnęła się i odwróciła.
- Eee.... Ekhm... No jakby tak... To tylko Michael. - udało jej się w końcu wyjąkać.
- To co on robi? Meble przestawia? - spytałam zdziwiona.
- Przebiera się. - szybko stwierdziła.
Uniosłam brew w niemym zdziwieniu.
- Nie chcesz wiedzieć - powiedziała - Mike!!
Ten nic nie powiedział tylko wyszedł z pokoju.
- Co tam? Cześć Claire - uśmiechnął się.
- Hej. Co to za hałas był?
- Nie chcesz wiedzieć - nieświadomie powtórzył słowa swojej dziewczyny - chodźmy na dół.
Tylko wypowiedział ostatnie słowa, mój telefon zaczął dzwonić.
Shane.
- Słucham cię
- Długo jeszcze będziesz u Glass'ów? - spytał.
- Nie. Zaraz wracam. A co?
- Nic. Lyss będzie niedługo wychodzić, a chce jeszcze z tobą pogadać.
- Aa okay. To zaraz będę.
- No widzimy się.
Po zakończeniu rozmowy, spojrzałam na przyjaciół i powiedziałam:
- Zbieram się. Tęsknią już za mną. - uśmiechnęłam się.
- Pozdrów ich.
*oczkami Alyssy*
Miło znów mieć dach nad głową. I starszego wnerwiającego brata. Czas bez rodziny po pożarze, był koszmarem. Teraz? Teraz jest inaczej. Znów mogę się droczyć z tym pawianem. Z damskim problemem mogę iść do Claire. Z powrotem mam rodzinę. A to że Claire zaliczam do rodziny, to już inna sprawa. Mój brat nigdy nie był z dziewczyną dłużej niż tydzień. A oni są prawie miesiąc. Czyli równie dobrze mogę brunetkę nazywać bratową.
- Lyss! - oo ktoś mnie woła.
No to idę pomyślałam.
Zeszłam do salonu, gdzie zauważyłam że Claire wróciła.
- Claire? Przepraszam za rano. Trochę mnie zdezorientowało to że dowiaduje sie ostatnia o was. Przepraszam.
- Nie ma sprawy. Też pewnie bym tak zareagowała. To o czym chciałaś ze mną pogadać?
-Shane wie o co chodzi wiec... Wiem że śpicie ze sobą od jakiegoś czasu z powodu twoich koszmarów.... I tak pomyślałam...... Wprowadź się do niego. Jeśli jego obecność ci pomaga.
Przez chwilę stała i patrzyła na mnie zdziwiona. Widać było że chce coś powiedzieć, ale nie wie jak to ubrać w słowa. W końcu przełamała się.
- Heh właściwie to mnie uprzedziłaś. Sama chciałam z tobą pogadać o tym. No wiesz, czy nie masz nic przeciwko temu. - zwróciła się do mojego brata - Shane? A ty? Co o tym myślisz?
Uśmiechnął się - Ja? Nie mam nic przeciwko. Naprawdę. Nawet mi miło że jestem takim twoim sennym bodyguard'em.
Zaśmieliśmy się wszyscy. Ten to jak coś powie to... Ah boki zrywać.
Przeszłość to przeszłość. Pozwólmy jej umrzeć
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
piątek, 6 lutego 2015
The end
No cóż tak jak w nagłówku. Nie będę już dodawać nowych postów. Nie wiem ile potrwa zanim wrócę. Teraz nie mam wogóle weny do pisania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)