piątek, 30 maja 2014

Rozdział III

**oczkami Claire
Obudził mnie ból w karku i barkach. Co dziwne, po otworzeniu oczu zobaczyłam jasnobrązowy sufit swojego pokoju. Rozejrzałam sie. Tak, to mój pokój. Z wczorajszego wieczoru pamiętam kolację, rozmowę z Shane'em, siedzenie w salonie i... całowanie z brunetem oraz siedzenie w ramionach chłopaka. Czyżby przyniósł mnie tu? pomyślałam. Na to wygląda. Już chciałam wstać, kiedy poczułam coś ciężkiego na brzuchu i pod głową. Wymacałam to "coś" ręką. Poczułam ramię Shane'a. Nie, nie mogliśmy tego zrobić. pomyślałam spanikowana. Ale nie. Mam na sobie wczorajsze ciuchy, czyli : przyniósł mnie tu i... co?Zasnął? Dowiem się jak wstanie.

**oczkami Shane'a
Wiem, że się obudziła. Ja też nie spałem, ale nie pokazałem tego. Udawałem że śpię. Po tym jak przytulona do mnie zasnęła, nie miałem serca jej budzić. A zasnąłem obok niej, bo nie chciała mnie puścić i przekręciła się tak że musiałem położyć się obok. Takie pytanie co ona myśli, widząc mnie leżącego przy niej. Postanowiłem nie męczyć dłużej Claire i "obudzić się". Najpierw mocniej przytuliłem ją do siebie, westchnąłem i otworzyłem oczy. Zobaczyłem roztrzepaną, zamyśloną dziewczynę. Uznałem że tak wygląda najpiękniej. Chyba wyczuła mój wzrok, bo spojrzała na mnie.
- Okey, dziwnie to zabrzmi, ale czy my...? - niedokończyła
- Nie, po za całowanie i przytulaniem do niczego nie doszło. A spaliśmy razem, bo nie chciałaś mnie póścić jak cię tu przyniosłem i odwróciłaś się w stronę ściany, więc musiałm położyć się obok. - wyszczerzyłem zęby widząc jej zeżenowaną minę i czerwone policzki.
- Najwyraźniej wygodnie mi było - też się uśmiechnęła.
- To co, jakieś śniadanie, co? - spytałem
- Ty robisz? Czy ja?
- A co byś zrobiła?
- A co byś chciał?
Zaśmiałem się.
- To ja zrobię. Idź pierwsza do łazienki, zjemy i lecę do pracy. A wogólę, to która godzina?
Zerka na zegarek.
- Masz na 8.00?
- Yhym.
- Bo masz 30 minut.
Gdy to usłyszałem, zerwałem się jak oparzony i przy drzwiach rzuciłem:
- Będę po 16.00, to razem zjemy.
Wleciałem do siebie, rekordowo ubrałem się, wziąłem torbę i po drodzę zakładając buty, wyleciałem z domu  jakby mnie piekło goniło. Piekło zwące się Morganville.

__15 minut póżniej__
Rekord. Jestem za dziesiąć ósma. Cały czerwony wszedłem przez zaplecze do biura Ed'a.
- Piekło cię goniło, czy jak? - rzucił zamiast przywitania.
- Cześć, jeśli piekłem nazywasz to miasto to tak. Goniło mnie. - odpowiedziałem.
Zaśmiał sie i powiedział - Dobra więc tak, na zapleczu masz szafkę nr 9 - podał mi mały klucz na sznurku z numerem 9 - Zmiana o 16.00, przychodzisz w poniedziałki, wtorki i czwartki. - podsuwa mi kartkę i długopis - Napisz tu swój numer, żebym w razie czego, wezwał cię, gdyby któryś z chłopaków zaniemógł. A teraz chodź.
Wyszliśmy z biura i weszliśmy przez wahadłowe drzwi obok. W środku znajdowała się kuchnia. Była w kolorze stali i jasnej zieleni. Stanowisk było 6. 3 stoły i osobno zlew, suszarka i zmywarka przemysłowa. Dziewięciu ludzi odwróciło głowy w naszą stronę.
- Załogo! - wrzasnął - to jest Collins. Nowy Siekacz. - odwrócił się do mnie i podał mi fartuch - Trzymaj. W szafce zostaw swoje rzeczy.
Reszta oczywiście wróciła do swoich zajęć.

**oczkami Claire
Nie chciałam sama siedzieć w domu. Bałam się że to uczucie samotności wróci. Poszłam do Common Grounds. Na moje szczęście Eve stała za ladą, więc kiedy mnie zobaczyła krzyknęła do szefa o 10 minutach przerwy i pociągnęła mnie w zacienione miejsce pod ścianą.
- O co chodzi z Shane'em? Widziałam go jak pędził gdzieś jakby go szatan gonił! - rzuciła.
- Wstał wpół do ósmej, a na ósma do pracy ma.
- On ma pracę? - była zdziwiona.
- No... tak. Jest Siekaczem w Bar&Grill.
- Tam mają najlepsze grillowane żarełko! Jak on tam pracę dostał?
- Jego znajomy jest tam szefem. Ed czy jakoś tak.
- Nie kojarzę gościa - spojrzała na zegarek na prawej ręce - Dobra, ja wracam do pracy, to co mocha?
- Z chęcią. Pouczę się trochę
- Wiecznie się uczysz. Weź przestań, bo ci mózgownica wybuchnie.
Spojrzałyśmy po sobie i wybuchłyśmy śmiechem.

__2 godziny później__
Wróciłam do domu. W kawiarni zrobiło się tłoczno i duszno. Nawet włączona klima nic nie dawała. A mnie zaczynała boleć głowa. Wzięłam tabletki przeciwbólowe i położyłam się spać.

**oczkami Shane'a
Kroiłem właśnie wielkim tasakiem żeberka, kiedy Kate, ok. 30-letnia ruda kelnerka, zawołała:
- Collins! Jakaś blondi do ciebie!
- Idę!
Zostawiłem mięcho i nóż i poszedłem na salę. Podszedłem do Kate.
- Gdzie ona jest? - spytałem
- Tam stoi - wskazała - w zielonej bluzce ze wzorem.
Spojrzałem w tamtą stronę i zorientowałem się że to ta dziewczyna, która przypominała mi Alysse. Podszedłem do niej. Z bliska jeszcze bardziej wydawało mi się że to Lyss, jakimś cudem przeżyła pożar.
- Wiem, że odciągam cię od zabawy w znęcanie się nad mięsem dużym nożem, co od zawsze lubiłeś, ale chciałam żebyś wiedział.
- Ale co wiedział? B na razie to wiem że wyglądasz jak moja zmarła siostra. A wogóle to skąd wiesz co lubię?
- Powiedziałeś że wyglądam jak Alyssa. No właśnie. Przyjrzyj mi się Shane. Pomyśl, wyglądam jak ona, wiem o tobie dużo. Co ci się narzuca?
- Że jesteś Alyssą.
Uśmiechnęła się i zrozumiałem że... że to ona. Że jest moją siostrą o której myślałem że nie żyje. Że jakimś cudem udało jej się uciec z płonącego domu. Nie mogłem w to uwierzyć.
- Słuchaj mieszkam na West Lot Street 714. Powiem szefowi, że sprawa rodzinna i spędzimy ten czas razem. Poznasz moją współlokatorkę. - powiedziałem z uśmiechem.
- Okey, poczekam tu.
Jezuu. Nie wierzyłem w to. Alyssa żyje. Moja mała siostrzyczka żyje.
Zapukałem do drzwi biura i wszedłem.
- Ed jest sprawa. Muszę wyjść.
- Dlaczego? Co się dzieje?
- Słuchaj po prostu muszę wyjść. To bardzo ważne. Wiem, że nie będzie Siekacza i któryś z chłopaków będzie miał podwójną robotę, ale to na prawdę ważne
- Dziewczyna ci rodzi?
- Nie
- Ciotka przyjeżdża?
- Nie
- To co? Collins mów. Co się stało? - był zdenerwowany.
- Alyssa żyje. - -powiedziałem na jednym wydechu.
Spojrzał na mnie jak na kosmitę.Oczywiście wiedział o tragedii sprzed dwóch lat.
- Jak to żyje?
- No po prostu... Słuchaj to dla mnie też jest to szok. Przez 2 lata myślałem że odeszła. Przez te 2 lata zdążyłem się oswoić z myślą że nie wróci. Że zawiodłem.A teraz się okazuje że żyje. Proszę cię, daj mi na resztę zmiany wolne. I pozwól mi spędzić ten dzień z Lyss i Claire.
Na chwilę go zatkało. W końcu powiedział:
- Przyjdź w czwartek. Jutro masz wolne, więc spędź ten dzień z siostrą.
- Dzięki Ed.
- Spadaj już. A i pozdrów siostrę ode mnie.
Wyszedłem i wziąłem rzeczy z zaplecza. Siostra czekała na mnie tam, gdzie rozmawialiśmy.
- Zadzwonię do Claire i powiem że będę wcześniej. I masz pozdrowienia od Ed'a.
Tak jak powiedziałem, tak zrobiłem. Odebrała po 3 sygnale.
- Co tam Shane? - usłyszałem.
- Wracam teraz do domu i przyprowadzę niespodziankę.
Alyssa spojrzała na mnie i uniosła brew. No tak, trochę dziwnie to zabrzmiało.
- Co? Jaką niespodziankę?
- Zobaczysz. - powiedziałem tajemniczo.
- Okey. To za ile będziesz?
- Za jakieś piętnaście, dwadzieścia minut.
- To czekam. Pa - i rozłączyła się.

**oczkami Claire
Co za niespodzianka? Trochę mnie to zaniepokoiło. Jest  po czternastej, a on zerwał się z pracy. A może go wylali? Nie, to niemożliwe. Shane uwielbia ostre rzeczy, a wyżywanie się na niewinnym mięsie to dla niego siódme niebo. Co się mogło stać? Gdy to pomyślałam, usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Już jest.
- Claire?! - krzyknął pytająco.
- Kuchnia! - odkrzyknęłam.
Chwilę później był w kuchni. Spojrzałam na niego pytająco i spytałam:
- Więc? Co to za niespodzianka?
Nic nie powiedział, tylko otworzył drzwi kuchni i powiedział do kogoś "wejdź". Do pomieszczenia weszła na oko 16-letnia blond dziewczyna. Miała włosy długie do pasa i zgrabną figurę. Ubrana była w zieloną bluzkę ze wzorem, czarne jeansy i zielone trampki za kostkę. Spojrzałam na Shane'a.
- Kto to?
- Usiądźmy to Alyssa opowie.
- Alyssa? - popatrzyłam na dziewczynę zdziwiona - Ale ty...
- Nie żyję? Wygląda na to że żyję.- odpowiedziała.
- Dob...ra - zaczęłam się jąkać - No.. to.... no... Kurcze no! Dobra! Mów co się stało, zanim ja zająkam się na śmierć. - zaśmiałam się.
Kątem oka widziałam rozbawioną minę Shane'a. Najwyraźniej bawiło go moje zakłopotanie.Ja mu dam śmiać się ze mnie! Usiedliśmy przy stole i siostra Shane'a zaczęła opowiadać:
- Spałam, kiedy wybuchł pożar. Obudził mnie smród palonego plastiku. Na noc zapaliłam świeczkę zapachową, którą włożyłam w plastikowy kubeczek stojący na papierowej podkładce. To nie Monica podłożyła ogień, żeby się na tobie zemścić Shane. To była moja wina. Zanim się zorientowałam ogień zajął biurko,a potem przeszedł na dywan. Udało mi się dostać do okna. Kidy zaczęły płonąć drzwi i szafa, nie miałam wyjścia. Słyszałam krzyki. Syreny Strażackie. Wiedziałam że jeśli zostanę tam dłużej - zginę. Otworzyłam okno i zawahałam się. Niby z piętra nie jest wysoko, ale jednak bałam się. Pokonałam strach i wyskoczyłam. Pamiętasz Shane te krzaki rosnące kilka metrów za domem? Kiedy wylądowałam, przeturlałam się do nich i straciłam przytomność. Ocknęłam się rano. Zobaczyłam spalone zgliszcza w miejscu gdzie parę godzin wcześniej stał dom. Na widok tej osmalonej ruiny, ugięły się pode mną nogi. Patrzyłam na to i prosiłam żebyście żyli. Chciałam was znaleźć, ale mimo że znam to miasto, nie wiedziałam gdzie moglibyście być. Postanowiłam ukryć się na jakiś czas. Przez parę miesięcy chowałam się po opuszczonych domach i innych miejscach gdzie dach był cały. Postanowiłam wyjść z ukrycia, zmienić wygląd i dane. Do tej pory wszyscy mnie znali jako Kelly Embers - nastolatkę mieszkającą w schronisku. Moja przyjaciółka ze szkoły znała prawdę. Pamiętasz Ellie, Shane? Zmarła w zeszłym roku na białaczkę. Przez półtora roku byłam inną osobą. Pół roku ukrywałam się przed światem. Kiedy wczoraj zobaczyłam Shane'a wychodzącego z baru, myślałam że mam zwidy. Ale domyśliłam się że wróciłeś i pewnie mieszkasz u Mike'a. Od tamtego momentu cały czas zastanawiałam się czy ci powiedzieć. Emily, jedna z kelnerek w Bar&Grill, powiedziała mi że się tam zatrudniłeś. Rano zdecydowałam powiedzieć ci prawdę. Że Żyję. Resztę już znasz.
Gdy skończyła opowiadać, widziałam że Shane - zresztą ja też - jest w szoku. Przez parę minut, a może godzin siedzieliśmy w ciszy.
W końcu nie wytrzymałam.
- Chce ktoś, coś do picia?
- Herbaty - powiedziała Alyssa z ulga że cisza została przerwana.
- Shane? Chcesz coś?

**oczkami Shane'a
Nadal byłem w szoku, kiedy Claire zaproponowała coś do picia. Kiedy spytała czy coś chce pomyślałem Tak, chce ciebie. Ale nie powiedziałem tego. Spytałem.
- Nie masz nic mocniejszego od tego wina co ci zostało kilka dni temu?
- Nie, ale jak chcesz to naleje ci wina.
- Nalej.
Spojrzałem na siostrę. Po za tym że urosła i trochę dojrzała, nie zmieniła się. Nie wiem jaki ma teraz charakter, ale znając ją jest uparta. To nie zmieniło się na pewno. Zauważyłem że na nią patrzę i uśmiechnęła się. Stwierdziłem, że skoro mam Claire - przyjaciółkę zawsze służącą pomocą, w dodatku mądrą i piękną - i Alyssę - siostrę, która okazała się żywa i jak najbardziej prawdziwa - to teraz może być tylko lepiej. A jeżeli ktoś będzie im groził, policzę się z nim osobiście. Pozna się z moją pięścią. I to dość blisko. Przez moje rozmyślania, nie zauważyłam kiedy dziewczyny zaczęły rozmawiać jakby znały się od lat i były najlepszymi przyjaciółkami.
Moje używanie mózgu zostało przerwane przez pukanie do drzwi. Claire spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym "Do ciebie?", ale ja wzruszyłem ramionami "Nie wiem kto to".
Brunetka poszła otworzyć, a ja za nią. Lyss została w kuchni. Za drzwiami stali Eve i Michael. Oboje uśmiechnięci.
- Hej, wejdźcie. - zaprosiła ich Claire.
- Siema. - rzuciłem na powitanie
- Cześc... gołąbeczki - Mike zaczął, a Eve skończyła.
- Co tu robicie?- spytałem.
- No wiesz, trzeci dzień jesteś w mieście, a my od dwóch lat cię nie widzieliśmy.
- Aha. Chodźcie do kuchni. - powiedziałem widząc że Claire tam idzie.
Popełniłem jeden błąd. Zapomniałem, że oni nie wiedzą o Alyssie. Prawie wybuchnąłem śmiechem widząc ich miny. Normalnie jakby ducha zobaczyli. O i jeszcze się rozśmieszam. Po prostu zacząłem się śmiać. Dołączyła do mnie Claire. Ja śmiałem się z nich,a Claire ze mnie. Oni stoją i gapią się na Lyss z wytrzeszczonymi oczami, moja siostra siedzi jak gdyby nigdy nic się nie stało i lekko się uśmiecha. Osoba patrząca na nas z boku miałaby niezła polewkę. No bo to na prawdę śmiesznie wyglądało. Dwoje się śmieje, dwoje stoi nie wiedząc co zrobić, a kolejna siedzi i się uśmiecha.
- Hymm... no tak. Alyssa żyje.- powiedziałem kiedy przestałem się brechtać, ale nadal się uśmiechałem.
Pierwsza z szoku wybudziła się Eve. I gdyby spojrzenie mogło zabijać, już bum leżał martwy. Troszkę się wkur... kowała.
- Od kiedy to wiesz? - Mike jak zwykle praktyczny.
- Podejrzewałem od wczoraj, a wiem od około godziny. Miałem zamiar jutro do was zadzwonić, ale mnie ubiegliście przychodząc tu.
- Ale ja to się stało że Lyss żyję? - dopytywała się Eve.
- W skrócie? Udało jej się uratować i przez dwa lata udawała Kelly Embers, aż dziś powiedziała kim naprawdę jest.
Następne kilka godzin siedzieliśmy w salonie jedząc, pijąc, wygłupiając się i śmiejąc. Co prawda rano inaczej wyobrażałem sobie ten dzień, ale taki przebieg wydarzeń wcale mi nie przeszkadza. Odzyskałem siostrę. Przestałem mieć wyrzuty sumienia, nawiedzające mnie od czasu pożaru.
A co najlepsze było dopiero przede mną. Gdy zegar wskazywał 22.00 Michael i Eve zmyli się do siebie. Alyssa chciała wracać do schroniska gdzie aktualnie miesza, ale Claire wybiła jej ten pomysł z głowy. Argumentem przekonującym było porównanie drogi do Domu Glassów na przeciwko, a schroniskiem po drugiej stronie miasta. Claire przekonując Lyss, powiedziała coś co bardzo mi się spodobało. Owe coś to możliwość zamieszkania tu.
W domu gdzie mieszkam.
W domu gdzie całowałem się z brunetką.
Gdzie powiedziałem jej co robiłem będąc poza miastem.
Gdzie ona zwierzyła mi się co przeżyła.
W tym domu nie będziemy mieszkać tylko we dwoje. Dołączy do nas dziewczyna, która przeżyła pożar i przez dwa lata była zagubiona, nie wiedziała czy żyję, czy wrócę.
Dziewczyna będąca moją siostrą o której myślałem jak o martwej.
We trójkę damy sobie rade ze wszystkim.
Pokonamy trudności jakie staną nam na drodze.

________________________________________________________________________
I jest.
Jestem z tego rozdziału dumna bo zajął mi 10 stron A5. Jest dłuuuuuuugi i się z tego cieszę.
Mam nadzieję że się wam spodoba.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz